Cisza, która krzyczy …

Jest taka cisza, którą słyszy się tylko we własnym wnętrzu. Cisza zbudowana z powściąganych emocji, z niewypowiedzianych zdań, z przeszłości, która nigdy tak naprawdę nie minęła.

Dzieci dorosłych alkoholików DDA żyją właśnie w tej ciszy. Choć często z pozoru świetnie funkcjonują, coś w ich codzienności jest inne. Coś, czego nie da się zmierzyć słowem ani dotknąć ręką, ale co kształtuje ich sposób myślenia, reagowania, budowania relacji.

Czy można wyrosnąć z dzieciństwa?

Wiele osób wierzy, że przeszłość zostawia się za sobą wraz z osiągnięciem dorosłości. Ale dla DDA dzieciństwo nie kończy się na osiemnastych urodzinach. Zamiast tego rozlewa się cieniem na całe dorosłe życie. To dzieci, które zbyt wcześnie nauczyły się dorosłości. Które potrafiły rozpoznać nastrój rodzica po stuknięciu drzwiami. Które wiedziały, że śmiech w kuchni wcale nie oznacza radości, a cisza może być początkiem burzy.

Dorosłe dzieci alkoholików często stają się mistrzami przetrwania. Są odpowiedzialne, punktualne, pracowite. W pracy nikt nie może im nic zarzucić. W relacjach zawsze gotowe pomóc, zawsze uważne, jakby próbowały z góry przewidzieć, co ktoś może od nich chcieć. Tylko że w środku często noszą ogromne napięcie. Jakby całe życie były w trybie „czuwania”. Gotowe do ucieczki. Gotowe do obrony.

Czy musisz ciągle być silny?

Wychowanie w domu, gdzie rządził alkohol, nie zostawia dziecka z równą wiarą w siebie. Czasem zostawia je z pytaniami: Czy jestem wystarczający? Czy zasługuję na spokój? Czy mam prawo do szczęścia, skoro tak długo było trudno?

DDA często zmagają się z ogromnym lękiem przed bliskością. Bliskość kojarzy się z niepewnością. Z zawodami. Z obietnicami, których nikt nie dotrzymał. Dlatego często odpychają tych, którzy chcą się zbliżyć. Albo, wręcz przeciwnie, kurczowo się trzymają, próbując zasłużyć na miłość za wszelką cenę.

Ile razy mówili sobie: Nie pokazuj słabości. Ogarnij się. Nie przesadzaj.? Tyle razy, że przestali odróżniać, kiedy naprawdę coś boli.

Dzieci, które nie miały dzieciństwa

Bycie dzieckiem w rodzinie alkoholowej to nie tylko chaos dnia codziennego. To często rola opiekuna dla rodziców, dla rodzeństwa, czasem i dla samego siebie. To dzieci, które wiedziały, że trzeba zrobić zakupy, przygotować młodsze siostry, wytłumaczyć się nauczycielom, że „tata znów zaspał”.

To dzieci, które nie miały przestrzeni na bunt, bo dom nie wytrzymałby kolejnej eksplozji. To dzieci, które nie nauczyły się prosić, bo prośba zbyt często była zbywana albo budziła złość.

I teraz – jako dorośli – uczą się od nowa. Uczą się, że mogą nie wiedzieć. Że mogą czuć. Że nie muszą wszystkiego kontrolować. Że nie wszystko zależy od nich.

Czy można to zostawić za sobą?

Nie da się zmienić dzieciństwa. Ale można je zrozumieć. Można się z nim spotkać z czułością. Można się nauczyć patrzeć na siebie nie przez pryzmat oczekiwań innych, ale przez własne potrzeby.

To długi proces. Czasem bolesny. Ale jednocześnie wyzwalający. Bo kiedy dorosłe dziecko alkoholika przestaje być tylko strażakiem gaszącym cudze pożary i zaczyna budować własny dom taki, w którym jest miejsce na niedoskonałość, emocje, ciszę i śmiech – wtedy naprawdę zaczyna się nowe życie.

I może właśnie to jest najważniejsze dać sobie prawo do tego, by wreszcie być, nie tylko działać. By odpocząć od roli bohatera, który zawsze ratuje sytuację.

Bo DDA to nie tożsamość na całe życie. To tylko rozdział. Czasem trudny, ale nie musi być ostatni.

Możesz napisać własny. Na nowych zasadach. Własnym językiem. Bez winy, bez wstydu, bez konieczności udowadniania, że zasługujesz.

Bo zasługujesz. Po prostu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *